15 września
Nieco znużony
siedziałem właśnie na matematyce. Jakiż to byłem szczęśliwy, że dziś to moja
ostatnia lekcja! W końcu więcej bym tu z nimi nie wytrzymał, do tego jeszcze ta
wredna Moder Svea po raz kolejny przynudzała opowiadając o jakimś głupim
twierdzeniu… Pitapotasa? Nie wiem, to właśnie było coś takiego, jednak zbytnio
mnie to nie obchodziło. Nieco później kiedy leżałem na ławce już nieźle
przysypiając usłyszałem swoje imię.
- Alexej do
tablicy! Rozwiążesz to zadanie! – powiedziała nieco zdenerwowana nauczycielka i
jakby chcąc się upewnić, że nie śpię uderzyła linijką o ławkę tuż obok mojej
głowy. Nieco przestraszony podskoczyłem na w miejscu i obdarowałem ją
morderczym spojrzeniem.
- Proszę
bardzo Alexej, tablica już czeka – padły chłodne słowa. Niechętnie podniosłem
się z krzesła i podszedłem do czystego piekła, powszechnie zwanego tablicą.
Wziąłem do ręki kredę i przyjrzałem się napisanemu przykładowi. I do diabła co
to ma być?! Narysowali jakiś trójką, jeden bok podpisali, że ma pięć centymetrów,
drugi siedem centymetrów, a trzeci nazwali „C” i niech mi ktoś po wie co to ma
do diabła być?!
- Masz
obliczyć ile ma bok „C” – wyjaśniła zniecierpliwiona nauczycielka. No tego to
bym się raczej sam domyślił! Zacząłem coś bazgrać na tablicy i wtedy nadeszło
moje zbawienie. Dzwonek! Tylko na to czekałem, bez słowa odłożyłem kredę i
podbiegłem po moje rzeczy. Szybko wszystko spakowałem i wybiegłem z klasy
pierwszy, bo jeszcze by mnie cofnęła do tego piekła! Szybko udałem się do
stołówki i z uśmiechem popatrzałem po stolikach. Było naprawdę mało osób, w
końcu wszyscy jeszcze zbierali się z swoich lekcji. Zaraz wybrałem sobie coś do
zjedzenia i usiadłem przy jednym ze stolików. Jakieś dwadzieścia minut później,
kiedy to kończyłem jeść, zauważyłem, że do stołówki wchodzi mój współlokator,
no to dziś przebił sam siebie, by iść te maks dwieście metrów przez dwadzieścia
minut. Po paru dłuższych chwilach usiadł przy jednym z wolnych stolików, sam
nie czekając dłużej odniosłem swoją tacę i postanowiłem usiąść obok niego.
- Nie no,
widzę, że pobiłeś dziś rekord w dojściu do stołówki – zażartowałem uśmiechając się
do niego z nutą złośliwości. Lubię nieco mu dokuczać, bo wtedy czasem zwraca na
mnie uwagę. Cisza z jego strony była
bardzo wymowna, czyli po raz kolejny nie ma ochoty ze mną gadać. Westchnąłem przeciągle
i położyłem się na stoliku, czemu ten mój współlokator jest taki nudny! I nie
dość, ze wolno chodzi to jeszcze to jedzenie będzie jadł z dwie godziny!
Wyjąłem z kieszeni swój telefon i zacząłem grać w jakąś gierkę.
- Co miałeś
ostatnie? – zapytałem nie mogąc już siedzieć w tej ciszy, w końcu jeszcze
trochę, a po prostu umrę z nudów!
-
Informatykę – odpowiedział mi przegryzając kolejny kęs swojego obiadu. I to by
było na tyle z naszej rozmowy, bo raczej na nic więcej pytań mi nie odpowie…
Ciekawi mnie czy w końcu dowiedział się,
gdzie leży mój kraj, bo raczej geografia to nie jest jego dziedzina. Siedzieliśmy tak w ciszy jeszcze z dwadzieścia
minut, przecież ten raczej niechętnie zaczyna rozmowy. W końcu już całkowicie
znudzony wpadłem na pewien pomysł.
- Chodź poszukamy ero pokoju pod internatem! –
powiedziałem w pełni zadowolony ze swojego pomysłu, to może być ciekawe!
Przecież na co dzień się takich pokoi nie odwiedza.
- W moim
kraju pornografia jest zakazana – odparł beznamiętnie, ale nie przejąłem się
tym. Kiedy skończył jeść złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem by wstał.
- Och
przestań być taki zasadniczy! Będzie zabawa! – powiedziałem wesoło i pociągnąłem
go ku wyjściu ze stołówki. – Lepiej chodźmy go teraz poszukać, póki jeszcze
jedzą obiad, a potem idą na zajęcia pozalekcyjne – dodałem po chwili dalej go
ciągnąc za nadgarstek. Po jakiejś dłuższej chwili, bo Sing jak zwykle się
wlekł, dotarliśmy do naszego pokoju. Spojrzałem na niego moimi jarzącymi się oczami,
a po chwili rozejrzałem się po pomieszczeniu szukając czegoś przydatnego.
- Dobra
Sing! Musimy wziąć latarkę, jakieś picie, bo niewiadomo ile będziemy tego szukać,
do tego scyzoryk, by mieć jak drzwi otworzyć i plecaki, by nieco rzeczy wziąć stamtąd
ze sobą – podliczyłem wszystko co może nam się przydać.
- Nie
zamierzam nic stamtąd zabierać, nie mam też tam zamiaru iść – odpowiedział mi
swoim tradycyjnym tonem. Ech te jego durne zasady! Mógłby w końcu nieco się
wyluzować!
- No weź! Tu
chodzi o ero pokój! To coś niezwykłego! Chyba nie każesz mi iść tam samemu!
Jestem pewien, że będą tam tez jakieś gadżety, a tobie na pewno ktoś wpadł w
oko, dzięki tym gadżetom będzie okrzyknięty
bogiem w łóżku przez swojego ukochanego – uśmiechnąłem się złośliwie,
wiedziałem w końcu, że ta wypowiedź nic nie zmieni, ale przynajmniej zwróci na
mnie jego uwagę.
- Nigdzie
nie idę, to wbrew zasadą – odparł uparcie trzymając się swoich przekonań.
Kiedyś chyba go za to uduszę, albo przeszukam jego rzeczy w poszukiwaniu tej
głupiej księgi zasad, by potem ja spalić. Już się do niego więcej nie
odzywałem, po prostu znalazłem jakieś dwa plecaki, które miałem okazje
przywieść ze sobą. Jeden zapewne był dla Feliksa, jednak ten go nie przyjął, bo
nie był różowy… Chwilę później wszystko miałem spakowane, jeden plecak szybko
założyłem, a drugi wcisnąłem w ręce współlokatora.
- Dobra, a
teraz nie marudź, musimy się śpieszyć – powiedziałem z zadowoleniem i nim ten
zdążył zareagować złapałem go za rękę i wyciągnąłem z pokoju. Nie czekając na
jego słowa szybko ciągnąłem go korytarzem internatu w poszukiwaniu zejścia do
podziemi. Po jakiejś półgodziny udało nam się znaleźć stare drzwi gdzieś w
prawie zapomnianej części internatu. Widziałem je już kiedyś, kiedy to Polska
zmusił mnie do zwiedzenia tej okolicy. Zaraz złapałem za klamkę, niestety były
zamknięte.
- Daj
scyzoryk – poinformowałem mojego towarzysza, jednak ten nawet nie zareagował.
- Nie miałem
zamiaru tu iść – powiedział jakby to wszystko wyjaśniało. Warknąłem pod nosem
ciche przekleństwo i puściłem jego rękę. Zdjąłem plecak z ramion i przeszukałem
go by znaleźć scyzoryka i już na przyszłość latarki. Kiedy w końcu mi się udało,
znów założyłem plecak i upewniłem się, że Sing nigdzie nie wywiał. Z
zadowoleniem widząc, że ten stoi w miejscu i najwidoczniej zastanawia się w
którą to stronę ma iść, zacząłem grzebać przy zamku. Chwile później drzwi stanęły
przed nami otworem pokazując nam ciemne schody prowadzące do piwnicy. Szybko
złapałem współlokatora za dłoń i pociągnąłem go w dół. Włączyłem latarkę i
nieco potykając się o własne nogi zacząłem schodzić po schodach. Na końcu
schodów niestety wywaliliśmy się na ziemie i to z niezłym hukiem. Jednakże to
nie była moja wina, tylko Singa. Ten nie dość, że całą drogę się wlekł, to teraz
jeszcze potknął się o coś!
- Ałł…
Powinieneś patrzeć pod nogi – warknąłem cicho masując obolałe ramię, tak ten
powinien bardziej uważać. Jednakże nie
odpowiedział mi, tylko powoli podniósł się z ziemi i otrzepał się z kurzu.
Westchnąłem niechętnie, ten nawet wstaje z ziemi zbyt powoli. W końcu miałem
zamiar wstać i wtedy syknąłem po raz kolejny, kiedy tylko chciałem poruszyć stopom, to
powodowało straszny ból. Tego mi jeszcze brakowało, skręcenia sobie kostki,
kiedy mam za jedyny ratunek tego powolnego współlokatora.
- Pomożesz
mi wstać? Boli mnie kostka – poprosiłem go ładnie, w końcu nie mam zamiaru
utknąć tu na ziemi, zaraz wyciągnąłem do niego rękę czekając aż mi pomoże. W
końcu ten mi pomógł wstać. Od razu kiedy stanąłem na obolałej nodze, poczułem
straszliwy ból, czyli jednak skręciłem sobie kostkę. – Pomóż mi iść, chyba
skręciłem sobie kostkę. – powiedziałem kurczowo trzymając się jego ramienia,
musiałem mieć jakąś podporę, by tylko nie stanąć na chorej nodze.
- Dobrze,
pomogę Ci – powiedział przekładając moje ramię przez swój kark, a mnie samego
trzymając w pasie. Już widziałem, że ma zamiar wracać do góry po schodach.
- Nigdzie
nie wracamy! Jesteśmy już tak blisko, więc chodź w tamtą stronę – powiedziałem wskazując
głową kierunek.
- Ale to niezgodne
z zasadami – powiedział po raz kolejny, czyżby był zdartą płytą i nie miał nic
innego do powiedzenia?
- No weź!
Nie musisz tam wchodzić, a ja nie po to szedłem taki kawał, by zawracać taki
kawałek przed celem! – powiedziałem pewny siebie, miałem nadzieje, że gadka o
celu jakoś go przekona. Widać było, że ten nieco zrezygnowany, ale ruszył w
pokazanym przeze mnie kierunku. Teraz przez to,
że mam skręconą kostkę, wlekliśmy się jeszcze dłużej… Ten kawałek, który
wynosił niecałe sto metrów przebyliśmy przez chyba ponad dziesięć minut! Jednak
w końcu nam się udało!
- Ero pokój!
–przeczytałem tabliczkę wiszącą na brązowych, wielkich drzwiach. Byłem naprawdę
zadowolony, że w końcu nam się udało. Zaraz złapałem za klamkę i pociągnąłem za
drzwi, które niechętnie mi ustąpiły. Miałem mały problem ze znalezieniem włącznika
światła, gdy tak wręcz leżałem na swoim współlokatorze, który to uparcie nie
chciał wejść do środka. Kiedy w końcu udało mi się znaleźć włącznik , cały w
skowronkach włączyłem światło. To co zobaczyłem niezwykle mnie zawiodło.
- Tu niema
żadnych erotycznych gadżetów! – krzyknąłem niezadowolony. Pewnie ciekawi was co
było obecnie w ero pokoju… Cóż… Jest tu magazyn wódki… Nieco zaskoczony zauważyłem
stolik stojący przy drzwiach, a na nim kartkę. Wziąłem ją do ręki i zauważyłem,
że coś na niej pisze. Zacząłem czytać wiadomość na głos.
- Drogi
towarzyszu! – zadrżałem, więc to był list od Ivana! Och, no to nieźle się
wpakowaliśmy! – Udało Ci się znaleźć mój magazyn wódki, jeśli szukałeś ero
pokoju, nie bój się, wszystko jest u mnie. Jeśli chciałbyś coś z niego to po
prostu stań się ze mną jednością towarzyszu, dostaniesz co chcesz. Radziłbym
nie zabierać mojej wódki. Ivan~ - skończyłem czytać i zadrżałem, naprawdę
świetnie się wpakowaliśmy. Odłożyłem list na stoliku, widać, że nawet nie
możemy wziąć tej wódki, no chyba, że chcemy spędzić najbliższe dwa miesiące na
intensywnej terapii w szpitalu.
- Wracajmy…
Nic tu po nas, a życie mi jeszcze miłe… - westchnąłem zawiedziony. Sing tylko
przytaknął i powoli odwrócił się, by iść w stronę schodów. – Ale ja nie wejdę
po schodach – powiedziałem po chwili, w końcu samo człapanie się tą stronę było
strasznie nieprzyjemny. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, aż ten w końcu wziął
mnie na ręce.
- C-co ty
robisz?! – zapytałem nieco zdziwiony tym zachowaniem.
- Pomagam Ci
– odpowiedział mi krótko i zaczął się rozglądać i zastanawiać, w którą to ma
iść.
- W tamtą –
pokazałem głową z cichym westchnieniem. Czyli będziemy wracać do pokoju z
jakieś trzy godziny i to zapewne w całkowitej ciszy, chyba tu zanudzę się na śmierć.
Kiedy dalej się tak wlekliśmy tylko zamknąłem oczy, tak na moment, w końcu i
tak jeszcze długa droga przed nami, bo ledwo zaczęliśmy wchodzić po schodach. Uświadomiłem
sobie, że od Singa bije niezwykle przyjemne ciepło. Nie myśląc za wiele
wtuliłem się w jego tors dając sobie chwile odpoczynku, w końcu już na tej
nieszczęsnej matmie przysypiałem. Trzeba było w nocy spać, a nie siedzieć z
Feliksem, Ivanem i Torisem i pić wódkę, a potem słuchać opowieści upitego
Litwy… Nim się zorientowałem pogrążyłem się we śnie cały czas wtulając się w tors
współlokatora, muszę powiedzieć, że dawno już tak dobrze nie spałem. Nawet nie
wiem kiedy położył mnie do łóżka.
_________________________
Cóż, oto i moja pierwsza notka xD Nie wiem czy jest zbytnio dobra, ale udało mi się coś napisać, a to wielki sukces! Poza tym to notka z serii, którą pisze z Singapurem, będzie ona takim przykładem. Mam nadzieje, ze zachęcimy was też do pisania serii notek, bo to może być dosyć ciekawe :)