Proszę o przeczytanie notki informacyjnej!

Link

Poradnik dla nieogarniających!

Link

~Nabór otwarty!~
Opisy i ogólny podział zostały wzięte z bloga hetalia school.
Jest rok szkolny 2010/2011
UWAGA!
Niżej przedstawiona przez nas historia może zawierać:
-przemoc;
-związki homoseksualne;
-sceny +18;
-dużą ilość przekleństw.

~
♥ Wszelkie pomysły, uwagi, zażalenia, listy miłosne itd. itp. prosimy zgłaszać na numer
11273635 (Słowacja) lub 12540484 (Singapur)

_____________

Jeżeli blog osiągnie 10 autorów będziemy mogli zlikwidować kolejkę, oczywiście jeśli wam będzie wygodniej~ :3

wtorek, 28 sierpnia 2012

006. - Zbyt Dobry Poranek

11 Października,

- Pan tez powinien jeszcze spać!
- Nie mogę spać jak mam przeczucie, że jakaś szumowina kręci się po korytarzu!
-Jeszcze raz nazwie mnie pan szumowiną, to oleję fakt, że jest pan nauczycielem, i dyrektorem tej placówki i panu przypierdole!
- O wypowiedź godna szumowiny!
- MEXYK NIEEEEEEEEEEE!
Ale....cofnijmy się trochę...
Dubi dubi duba param pam pam turutauu.....
- Zamilcz i spłoń, gnoju - Hmm...Ładnie to się tak zwracać do własnego telefonu? Chyba nie, ale skoro jest mój...Z resztą nie ważne. Najważniejsze jest to, że wyłaczyłem w końcu ten przeklęty budzik.
Leniwie uniosłem powieki.
Az dziwne, że Luxemburg się nie obudził od tego jazgotu.
Olewając mojego zacnego współlokatora zbliżyłem się do szafy i wyciągnąłem pierwsze lepsze ubrania. Następnie udałem się do łazienki i już po kilku minutach byłem gotowy.
Muszę przyznać, że Lux ma mocny sen.
Zbliżyłem się do jego łóżka. Siłą powstrzymałem się od wydarcia na cały głos 'Kawaiiiiiiiiii~!". No, ale cóż poradzić - jest taki słodki jak śpi!
Strzeliłem mu fotkę komórką i cicho wyszedłem z pokoju. Wszędzie było jeszcze ciemno, ale nie zbyt mnie to dziwiło. Tylko masochista wstaje tak wcześnie.
Przemykałem korytarzami niczym ninja. Ciekawe czy Japonia byłby ze mnie dumny...
Na głośniejsze odetchnięcie pozwoliłem sobie dopiero po ulokowaniu się na dachu szkoły, od wschodniej strony.
- Jeszcze tylko dziesięć minut - szepnałem sam do siebie.
Wschód słońca był naprawdę piękny, pomijając to, że było mi zimno jak diabli.
Z kieszeni wyciągnąłem małą buteleczkę tequilli i skręta wyzebranego od Holandii. Upiłem mały łyk mojego ukochanego trunku. Malutki. Nie chcę być urżnięty w cztery dupy z samego rana i to w dodatku w poniedziałek.
Zapaliłem skręta, zaciągając się mocno.
Taa....Wiem co powie 99% osób. Nie chce byc pijany ale zjarany być mogę. Cóż....Takie życie. A dzień musi być wesoły...Prawda?
Wypaliłem skręta.
Ostrożnie zszedłem z dachu. Wracałem już do pokoju, kiedy dorwał mnie ten niewyżyty sadysta-erotoman, nasz pożal się Boże, Dyrektor.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? - podejzliwość wręcz wylawała się z jego twarzy.
- Nic. Oglądałem wschód słońca - usmiechnąłem się przesłodko. - Po za tym "Kto rano wstaje temu pan Bóg daje - po mordzie glanem z półobrotu" - dodałem w myśli - Tak mówią.
Zmróżył te swoje niebieskie ślepia. Podszedł do mnie.
- Chuchnij - rozkazał. Dobra, niech mu będzie. Dobrze że przed wyjściem wziąłem prysznic i umyłem zęby. Zmróżyłem moje piękne oczka i chuchnałem mu w twarz. Ten to ma dziwny fetysz... - Czuć od ciebie alkoholem, szumowino.
- Od pana też, a na pańskim gajerku widnieją resztki czyjejś spermy, ale jakoś nie nazywam pana Puszczalską Dziwką, więc upraszam pana, by nie nazywał mnie pan Szumowiną. - Powiedziałem to tak uprzejmym tonem, a on i tak zrobił się czerwony.
Ha! Ale popatrzył uważnie na klapy swojej marynarki.
"Oh, Diego...Draniu szkoda, że tego nie nagrałeś..."
- Milcz szumowino! Powinieneś być w pokoju - Uuu...Wkurwił się - Powinieneś jeszcze spać!
- Pan tez powinien jeszcze spać!
- Nie mogę spać jak mam przeczucie, że jakaś szumowina kręci się po korytarzu!
- Jeszcze raz nazwie mnie pan szumowiną, to oleję fakt, że jest pan nauczycielem, i dyrektorem tej placówki i panu przypierdole!
- O wypowiedź godna szumowiny! - Przegiął. Nie pozwolę żeby jakiś przylizany blondasek nazywał mnie szumowiną. To poważnie poturbowało moją dumę.
Chwyciłem go za klapy marynarki jedną ręką i podniosłem do góry. Ponoć gdy człowiek czuje się zagrożony, lub jak jest wkurwiony na maksa, wytwarza więcej czegos tam (chyba adrenaliny) i jest w stanie zrobić prawie wszystko. Dodaj do tego Holenderskiego Skręta, a posiądziesz moc....gór przenoszenia (?!)..
Już, już prawie ulizany blondasek dostał ode mnie w nos, gdy usłyszałem krzyk.
- MEXYK NIEEEEEEE - To "Nieee" ciągnęło się od końca korytarza do miejsca w którym stałem. - eee rób tego... - Germnia odetchną z ulgą - beze mnie!
Nie sądziłem, że radość na twarzy Alfreda moze być także moją radością. A jednak.
Niestety. Albo Germaniec się ogarnął, albo sam nie wiem co...w każdym bądź razie wyrwał się z mojego, zdawałoby się, żelaznego uścisku, otrzepał klapy marynarki i warknął z tym swoim akcentem.
- Jones zgłosisz się za godzinę do mojego gabinetu po odpowiednią karę. A teraz rozejść się.
- A...Ale czemu Meksk nie dostał kary? - No, nie ma to jak wsparcie....
- Pan Manzarones Carrillo Quiroz miał prawo być na mnie..zdenerwowany - wow jak delikatnie dobiera słowa....On coś knuje. Ja to wiem! - Natomiast TY nie miałeś ku temu powodów. Chciałeś z własnej woli bez ingerencji emocji pobić nauczyciela, ba, dyrektora tej placówki - mnie. I zostanie to ukarane. - To powiedziawszy oddalił się sztywnym, dumnym krokiem. Odchodząc rzucił mi spojrzenie, które dość jasno mówiło "Ja ci jeszcze znajdę taką karę, że się nie pozbierasz, śmieciu"
- Aha... - mruknął za nim tak zwany "K.R.'' - Tak w ogóle to o co wam poszło?
- W sumie o nic... -zastanowiłem się głęboko. - Parę razy nazwał mnie szumowiną, patrzył na mnie jak na gówno, był podejrzliwy jak psy na granicy i nie podobało mu się to, że oglądałem wschód słońca z Tequillą, co ubodło moją dumę i nieźle mnie wkurwiło..- Wyrzuciłem z siebie na jednym oddechu. Dopiero teraz dotarł do mnie bezsens tej sytuacji... Cóż...Trudno. Żyje się raz.
- Okay...a o co chodziło z tą puszczalską dziwką?
- To ty to słyszałeś?
- No ba, oczywiście, że tak!
- Nic...tak tylko go nazwałem dla jaj....- Zamysliłem się. Kurde...trzeba być fair. Jak ja nie znoszę mojego sumienia, czy jak się to to nazywa... - Słuchaj, jak cos to ci pomogę z tą kar... -Nie dał mi dokończyć hamburgerożerca jeden!
- Zwariowałeś?! Czy ty, Diego, w ogóle widziałes jak on na ciebie popatrzył? To raczej ja, jako Bohater, będę musiał pomóc tobie! - zaśmiał się i nieśmiało spojrzał w kierunku kieszeni gdzie trzymałem Tequillę.
- Masz. - podałem mu mój mały ukochany skarb. - Należy ci się.
- Dzięki. To co...? - usmiechnąl się zawadiacko - toast za nas za wkórwienie germańca?
- Ta...Za wkurwienie. -mruknąłem. Była jedna rzecz która mnie nurtowała od dłuższej chwili. Rzecz która rozjebała mi mój system. Rzecz, która była conajmniej dziwna... - A tak na marginesie, od kiedy my jesteśmy dla siebie ponadprzeciętnie mili, co, Alf?
- Od nigdy stara mendo. A Texas jest mój! - To mówiąc zwiał ze śmiechem i, o zgrozo, moją Tequillą.
Dobrze....Wszystko wróciło do względnej normalności. No, przynajmniej jeśli chodzi o mnie i o Alfreda.
A swoją drogą...ciekawe jaką "Karę" wymyśli mi Germania. Bo, że jakąś wymyśli jest pewne.

-------
Przepraszam za błędy, niedodanie notki w czasie [a o to prosze winić dziadowskie wi-fi] oraz za cały bezsens tej notki. Bezsens wytłumaczę jedynie tym, że wena była, ale po napisaniu pierwszego zdania postanowiła zwiać z Kapitanem Jackiem Sparrowem na Karaiby...
Mam nadzieję, ze ma skromna osoba nie zostanie zlinczowana....
Gomen za rozwalenie kolejki....

wtorek, 7 sierpnia 2012

005. Bo czasem mogę już tylko płakać...

9 października

                Właśnie sobie smacznie spałem z myślą, że w końcu nadeszła moja upragniona sobota! Niestety niezbyt długo cieszyłem się tym wspaniałym błogosławieństwem. Niezwykle wredne promienie słońca zaczęły wpadać przez okno do pokoju i śmiały mi jeszcze świecić po oczach!
- Zdychaj słońce – burknąłem jeszcze śpiąc i przewróciłem się na drugi bok. Niestety słońce było na tyle odważne i zaczęło przygrzewać jeszcze mocniej. W końcu zły poderwałem się do siadu i zacząłem wściekle warczeć, w końcu można zwariować z tym słońcem! Już w pełni przytomny rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem, że mojego współlokatora gdzieś wywiało, ale to może i lepiej, w końcu go nie obudziłem. Z cichym westchnieniem sięgnąłem po mój telefony by sprawdzić godzinę.
- Że jak to wpół do ósmej?! – warknąłem wściekły, naprawdę to głupie słońce nie da mi się wyspać nawet w sobotę! Po chwili znów spojrzałem na ekranik telefonu i nieco się zdziwiłem. – Kiedy zaczął się październik? Ech, czas tak szybko leci… - westchnąłem cicho i zaraz pozbierałem się z łóżka, tylko po to by zniknąć na jakiś czas w łazience.
                Sobota zawsze leciała mi niezwykle szybko, jednak ta naprawdę wyjątkowo. Nim się spostrzegłem było po piętnastej, więc szybko pobiegłem na boisko szkolne, gdzie obiecałem spotkać się z Feliksem. Oczywiście nie chciałem tego robić! Ale inaczej nie miałbym spokoju przez najbliższy tydzień minimum, a znając mojego starszego brata to i mu z miesiąc nie wystarczy na męczenie mnie tym… Nieco spóźniony pojawiłem się na boisku i usiadłem obok starszego brata i jego przydupasa,  ciekawiło mnie, czy ten jego „kochany” Licia wie, że ten gwałci się ze wszystkimi po krzakach.
- Sorry za spóźnienie – powiedziałem od niechcenia i spojrzałem na boisko, gdzie chłopaki już zaczęli miecz, oczywiście grali w piłkę nożną, przez co wiem, czemu Feliks siedział na ławce…
- No generalnie jesteś! Totalnie myślałem, że już nie przyjdziesz! – powiedział cały w skowronkach i rzucił mi się na szyję. Po chwili jednak puścił i pocałował nieco zazdrosnego Litwę w policzek. Z cichym westchnieniem zmierzyłem brata wzrokiem, kolejny powód czemu nie gra, po prostu znów ubrał spódniczkę,  w takim razie powinienem trzymać się od niego z daleka, bo sam wyląduje w tych krzakach.
- W której drużynie gra Petr? – zapytałem od niechcenia i zmierzyłem boisko obojętnym spojrzeniem.
- Czechy gra w drużynie bez koszule wraz z…
- Ok, to kibicuje tym w koszulkach – przerwałem mu, nic więcej mnie po prostu nie obchodziło, a tym bardziej z kim gra ten głupi blondas! No dobra, to prawda, że dalej nie mogę o nim zapomnieć i strasznie za nim tęsknie, ale przecież mu tego nie powiem! Nie będę okrywał się taką hańbą!
                Mecz powoli chylił się ku końcowi, a drużyna bez koszulek wygrywała. Dlaczego? Tu mamy prostą odpowiedź, mieli ze sobą Hiszpanie! Pewnie to chciał mi powiedzieć Feliks nim mu po prostu przerwałem. W tej chwili chyba zacznę żałować, że siedzimy na trybunach najbliżej boiska, przez co wystarczy mocniej się wychylić, by dotknąć jakiegoś zawodnika, w tym by też oberwać z piłki. Właściwie to prawie z niej oberwałem, gdyby nie Feliks, który nagle się na mnie rzucił, chyba czasem te jego męczące pieszczoty mogą uratować komuś życie. Kiedy mecz się skończył wszyscy piłkarze drużyny bez koszulek rozbiegli się po boisku ciesząc się jak diabli, a Ci w koszulkach zaczęli kląć, cóż najwidoczniej był jakiś zakład, który to ja przegapiłem. Nim, się spostrzegłem Polska i jego przydupas gdzieś zniknęli. Z westchnieniem wstałem z ławki i ruszyłem przed siebie, trzeba ich znaleźć, bo w końcu to mi się oberwie za ich zniknięcie! Nagle wpadłem na kogoś, najwidoczniej z drużyny bez koszulek. Zaraz zorientowałem się, że był to mój najstarszy brat, jednak nim cokolwiek zrobiłem zostałem mocno przytulony. Widać to w napadzie szczęścia, zaraz spojrzałem w jego oczy, jak tak do niego przemówię, to jest szansa, że mnie łaskawie puści.
- Petr, nie zgnieć mn… - zacząłem, jednak nie było dane mi tego skończyć, gdyż ten mnie pocałował! W tym momencie znieruchomiałem, to było naprawdę zaskakujące, w końcu nigdy bym się tego nie spodziewał!  Na początku chciałem się opierać, ale przecież tak dawno nie czułem smaku jego ust, zrezygnowany zamknąłem oczy i oddałem się pocałunkowi, w tej jednej chwili byłem niezwykle szczęśliwy, chyba po raz pierwszy od tych ponad siedemnastu lat.
- U! No generalnie widzę, że mamy tutaj totalnie gruchające gołąbeczki! – usłyszałem czyjeś słowa, nie musiałem się wcale zastanawiać do kogo one należały. Jednakże to one zbudziły mnie z tej pięknej bajki. Zaraz odepchnąłem od siebie brata, a w mych oczach pojawiły się łzy. W końcu on to zrobił pod wpływem impulsu, nigdy by tego nie zrobił, gdyby przemyślał to chociażby przez chwile. Nim zauważyłem łzy zaczęły płynąc po moich policzkach, a ja dalej jak ten idiota stałem i patrzyłem na brata. Ten wyglądał na nieco zaskoczonego.
- Slovensko, co się stało? – zapytał spokojnie z tym swoim czeskim akcentem, czemu on zawsze musiał mnie tak nazywać. Po chwili wyciągnął w moją stronę rękę, jakby chciał mnie pogłaskać. Przerażony odtrąciłem jego dłoń.
- N-nie dotykaj mnie! I… I masz przestać robić mi nadzieję! – wykrzyczałem na całe gardło, cały czas przy tym łkając. Nim ten cokolwiek zrobił odwróciłem się i pobiegłem w stronę internatu. Jedyne co teraz chodziło mi po głowie, to, to że nie chce, by ten mnie takiego widział, nie chce by pocieszał mnie na siłę, by się przy mnie męczył. Podczas tej ucieczki niemal się nie przewróciłem, ale przecież to jest nie ważne, nie mogę pozwolić, by ten mnie takiego widział.
                Siedziałem obok jakiś drzwi w internacie, nie miałem pojęcia, czy ktoś za nimi jest, nawet nie wiedziałem jaki to pokój. Teraz po prostu to mnie nie obchodziło. Skuliłem się jeszcze bardziej dalej płacząc, w końcu co mogłem innego zrobić? Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, jednak nie miałem zamiaru podnosić głowy.
- Towarzysz Slovakiya? – padło pytanie, ale tylko tyle potrzebowałem, by zrozumieć kto stoi w drzwiach i się mi przygląda. Tylko tego brakowało, by tutaj pojawił się Ivan.
- Zostaw mnie – szepnąłem dalej płacząc.
- Czemu płaczesz towarzyszu? – kolejne pytanie, a co najgorsze ten dureń znów uśmiechał się w ten mroczny sposób, nie trzeba było na niego patrzeć, by to poczuć.
- N-nieważne – odpowiedziałem podnosząc głowę i ocierając ciągle płynące łzy. Nagle kuzyn złapał mnie za rękę i wciągnął do pokoju.
- Na wszelkie smutki Vodka jest dobra – powiedział dalej mnie ciągnąc, a po chwili rzucając na łóżko. I jak tu odmówić temu potworowi? W końcu chyba wolę przeżyć, a raczej to co mi zrobi po pijaku nie będzie takie złe, prawda?
                Już teraz wiem, że bardzo się myliłem… Właściwie to razem już obalamy drugą butelkę jego wódki, przy takiej ilości każdy normalny już dawno padłby po prostu martwy na podłogę, ja z racji słowiańskiej, mocnej głowy jeszcze się trzymam, ale to już ledwo, ledwo… W końcu jestem przyzwyczajony do Czeskiego piwa! Do tego jestem znacznie młodszy niż Ci fanatycy Rosyjskiej wódki, którzy na imprezach chlali ją litrami, a mi tylko dawali piwo tłumacząc, że dla mnie to za mocne…
- Ivan… Już starczy tej wódki – powiedziałem patrząc z obrzydzeniem na pełny kieliszek. Ivan tylko na mnie spojrzał i uśmiechnął się w ten jego sposób.
- Skoro towarzysz tak twierdzi – powiedział i zbliżył się do mnie. Po chwili ugryzł mnie w ucho, a potem w kark.
- I-Ivan… Co ty robisz? – zapytałem, a przez taką ilość alkoholu już po prostu nie czułem tego bólu.
- Chce by nie było ci smutno przez towarzysza Czechy – powiedział i pchnął mnie na łóżko, już nawet nie miałem jak protestować.

YAOI
                Nim się obejrzałem zdarł ze mnie koszule i zaczął podgryzać moje sutki. Jęknąłem głośno i złapałem go za włosy, czemu on musiał się tak brutalnie do mnie dobierać?! Chwilę później jedną dłonią zaczął pozbywać się moich spodni, a drugą drapał moje ramię.
- Ivan! – krzyknąłem, a ten oderwał się od mojego sutka i zaraz wpił brutalnie w moje usta. Dość niechętnie zacząłem odpowiadać na jego pocałunek, jednak po chwili, przez tę całą wódkę, zacząłem już chętniej odwzajemniać jego pocałunek. Nim się zorientowałem, byłem już bez spodni, a jego dłoń zaczęła dość mocno stymulować mój członek. Jęknąłem wprost w jego usta i wygiąłem się w łuk, na co ten zaczął drapać moje plecy. Jeszcze chwile drażnił moje ciało, a po chwili zostawił mnie samego sobie na łóżku. Niepewnie spojrzałem na niego, a ten uśmiechnął się w ten swój sposób. Zdjął z siebie wszelkie ubrania i wrócił do mnie znów brutalnie mnie całując. Po chwili obrócił mnie na brzuch i ustawił na czworaka.
- I-Ivan, proszę nie… - zacząłem, jednak moje słowa zamieniły się w niezwykle głośny jęk, kiedy ten brutalnie i bez ostrzeżenia we mnie wszedł. W kącikach mych oczu pojawiły się łzy, które zaraz zaczęły sunąc po mych policzkach. To naprawdę bolało, ale czego mogłem się spodziewać po tym potworze?! Jutro naprawdę będę wręcz zdychać z bólu, bo ten też oczywiście nie był łaskawy mnie przygotować! Nim zdążyłem się przyzwyczaić, ten zaczął się szybko i brutalnie we mnie poruszać. Z moich ust wydobywały się jedynie niezwykle głośne jęki, nic nie mogłem na nie poradzić. Chwilę później jedną ręką złapał mnie za biodra, by mnie przytrzymać, a drugą zaczął ponownie stymulować moje  przyrodzenie. Do tego wszystkiego zaczął gryźć mój kark i robić mi malinki na plecach, ten potwór naprawdę nie znał umiaru! Kolejne jego pchnięcia stawały się już nieco przyjemniejsze, jednak dalej diabelnie bolały. Jeszcze kilka chwil i doszedłem brudząc jego dłoń i pościel.
- Nie ładnie tak brudzić pościel towarzyszu – usłyszałem jego szyderczy głos i teraz jego ruchy stały się niezwykle brutalne. Trwało to jeszcze trochę czasu, aż we mnie doszedł. Roztrzęsiony ledwo mogłem utrzymać się w tej pozycji, nagle ten jednak ze mnie wyszedł, a ja obolały i wykończony upadłem na łóżko.
- Mam nadzieje, że podobało się towarzyszowi – usłyszałem jego głos, szelest zbieranych ubrań i puste kroki. Teraz znów płacząc zwinąłem się w kłębek i okryłem kołdrą, chciałbym by to był tylko koszmar.
KONIEC YAOI

10 października

                Obudziłem się przyciskany do czyjejś piersi. Otworzyłem oczy i ujrzałem śpiącego Ivana. Zacząłem zastanawiać się co ten tu robi, jednak zaraz złapałem się za głowę, widać miałem już niezłego kaca. Chwilę trwało nim sobie wszystko przypomniałem, jednak kiedy się udało, otworzyłem oczy przerażony. W końcu jakim cudem ten spał po czymś takim ze mną w jednym łóżku! Zaraz zacząłem próbować wydostać się z jego uścisku, co w końcu mi się udało. Po cichu, by nie obudzić reszty współlokatorów kuzyna, odnalazłem swoje ubrania i szybko się ubrałem. Niezdarnie ruszyłem w stronę wyjścia z pokoju. Jak strasznie bolał mnie teraz tyłek!
                Po dość długim czasie dotarłem pod drzwi mojego pokoju, bez większego zastanowienia otworzyłem je i wszedłem do środka.
- Nie śpisz już? – zapytałem patrząc na Singapur, który właśnie siedział na łóżku i prawdę powiedziawszy, nie miałem pojęcia co robił. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do chłopaka.
- Płakałeś? – zapytał nagle, widać musiałem mieć niezwykle podpuchnięte oczy. Teraz miałem zamiar po prostu odpowiedzieć mu „nie”, jednak to słowo nie mogło przejść przez moje gardło. Zamiast tego z moich oczu zaczęły płynąć łzy, a sam przytaknąłem. Zaraz przyklęknąłem na łóżku, byle tylko nie siadać na obolałym tyłku i wtuliłem się w współlokatora, jakoś nie chciałem brać pod uwagę, to że ten może tego nie chcieć.
- Oni są tacy źli dla mnie – jęknąłem cały czas łkając i wtulając się w jego tors, przez co moczyłem jego koszulę. – Petr tylko robiłby mi nadzieję, ale go nie obchodzi, że ja za nim tak tęsknie – zacząłem mu się żalić i tak w końcu nie mogłem nic innego zrobić. – A, a Feliks tylko by mi przez to dokuczał, wcale go nie obchodzi co o tym myślę – kontynuowałem dalej płacząc, miałem nadzieje, że ten chociaż poudaje, że mnie wysłucha. – A Ivan jest najgorszy! Zawsze musi zaciągnąć mnie na wódkę, a potem jeszcze zawsze zrobi mi krzywdę – kontynuowałem nie mogąc zatamować łez. Nagle poczułem jego dłoń na głowie. Od razu odniosłem wzrok  na niego, a ten tylko ciepło się uśmiechnął. Czyli jednak mnie słuchał! Delikatnie pogłaskał mnie po głowie jakby chcąc mnie uspokoić, a po chwili delikatnie mnie przytulił. Dopiero w jego ramionach nieco się uspokoiłem.
                Ostatecznie wygodnie ułożyłem się na łóżku kładąc głowę na jego kolanach i dalej wtulając się w jego koszulę.
- Dziękuję – szepnąłem cicho zamykając oczy. W końcu nie płakałem, ale przez to wszystko byłem niezwykle wykończony, a głowa dalej mocno mnie bolała. Przy okazji powiedziałem mu jeszcze parę rzeczy o moim rodzeństwie, więc ten też dał mi jakąś tabletkę na ból głowy.
- Zdrzemnij się – polecił mi, a po jego słowach tabletka magicznie zaczęła działać, a ból głowy zaczął odchodzić w zapomnienie. Parę chwil później już słodko drzemałem na jego kolanach, byłem niezwykle szczęśliwy, że mam takiego współlokatora i mogę na nim tak bardzo polegać.
_________________________
Ta da! Oto i notka w moim wykonaniu! Cóż, wyszła jak wyszła, co da się zauważyć, potwornie długa jest o.O Ale to taki szczegół, po prostu chciałam to wszystko umieścić i to najlepiej w jednej notce, co dało nam taki o to efekt... Teraz dziękuję wszystkim tym co przetrwali tą notkę i mam nadzieje, że nie zasnęli gdzieś w połowie XD