Proszę o przeczytanie notki informacyjnej!

Link

Poradnik dla nieogarniających!

Link

~Nabór otwarty!~
Opisy i ogólny podział zostały wzięte z bloga hetalia school.
Jest rok szkolny 2010/2011
UWAGA!
Niżej przedstawiona przez nas historia może zawierać:
-przemoc;
-związki homoseksualne;
-sceny +18;
-dużą ilość przekleństw.

~
♥ Wszelkie pomysły, uwagi, zażalenia, listy miłosne itd. itp. prosimy zgłaszać na numer
11273635 (Słowacja) lub 12540484 (Singapur)

_____________

Jeżeli blog osiągnie 10 autorów będziemy mogli zlikwidować kolejkę, oczywiście jeśli wam będzie wygodniej~ :3

wtorek, 28 sierpnia 2012

006. - Zbyt Dobry Poranek

11 Października,

- Pan tez powinien jeszcze spać!
- Nie mogę spać jak mam przeczucie, że jakaś szumowina kręci się po korytarzu!
-Jeszcze raz nazwie mnie pan szumowiną, to oleję fakt, że jest pan nauczycielem, i dyrektorem tej placówki i panu przypierdole!
- O wypowiedź godna szumowiny!
- MEXYK NIEEEEEEEEEEE!
Ale....cofnijmy się trochę...
Dubi dubi duba param pam pam turutauu.....
- Zamilcz i spłoń, gnoju - Hmm...Ładnie to się tak zwracać do własnego telefonu? Chyba nie, ale skoro jest mój...Z resztą nie ważne. Najważniejsze jest to, że wyłaczyłem w końcu ten przeklęty budzik.
Leniwie uniosłem powieki.
Az dziwne, że Luxemburg się nie obudził od tego jazgotu.
Olewając mojego zacnego współlokatora zbliżyłem się do szafy i wyciągnąłem pierwsze lepsze ubrania. Następnie udałem się do łazienki i już po kilku minutach byłem gotowy.
Muszę przyznać, że Lux ma mocny sen.
Zbliżyłem się do jego łóżka. Siłą powstrzymałem się od wydarcia na cały głos 'Kawaiiiiiiiiii~!". No, ale cóż poradzić - jest taki słodki jak śpi!
Strzeliłem mu fotkę komórką i cicho wyszedłem z pokoju. Wszędzie było jeszcze ciemno, ale nie zbyt mnie to dziwiło. Tylko masochista wstaje tak wcześnie.
Przemykałem korytarzami niczym ninja. Ciekawe czy Japonia byłby ze mnie dumny...
Na głośniejsze odetchnięcie pozwoliłem sobie dopiero po ulokowaniu się na dachu szkoły, od wschodniej strony.
- Jeszcze tylko dziesięć minut - szepnałem sam do siebie.
Wschód słońca był naprawdę piękny, pomijając to, że było mi zimno jak diabli.
Z kieszeni wyciągnąłem małą buteleczkę tequilli i skręta wyzebranego od Holandii. Upiłem mały łyk mojego ukochanego trunku. Malutki. Nie chcę być urżnięty w cztery dupy z samego rana i to w dodatku w poniedziałek.
Zapaliłem skręta, zaciągając się mocno.
Taa....Wiem co powie 99% osób. Nie chce byc pijany ale zjarany być mogę. Cóż....Takie życie. A dzień musi być wesoły...Prawda?
Wypaliłem skręta.
Ostrożnie zszedłem z dachu. Wracałem już do pokoju, kiedy dorwał mnie ten niewyżyty sadysta-erotoman, nasz pożal się Boże, Dyrektor.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? - podejzliwość wręcz wylawała się z jego twarzy.
- Nic. Oglądałem wschód słońca - usmiechnąłem się przesłodko. - Po za tym "Kto rano wstaje temu pan Bóg daje - po mordzie glanem z półobrotu" - dodałem w myśli - Tak mówią.
Zmróżył te swoje niebieskie ślepia. Podszedł do mnie.
- Chuchnij - rozkazał. Dobra, niech mu będzie. Dobrze że przed wyjściem wziąłem prysznic i umyłem zęby. Zmróżyłem moje piękne oczka i chuchnałem mu w twarz. Ten to ma dziwny fetysz... - Czuć od ciebie alkoholem, szumowino.
- Od pana też, a na pańskim gajerku widnieją resztki czyjejś spermy, ale jakoś nie nazywam pana Puszczalską Dziwką, więc upraszam pana, by nie nazywał mnie pan Szumowiną. - Powiedziałem to tak uprzejmym tonem, a on i tak zrobił się czerwony.
Ha! Ale popatrzył uważnie na klapy swojej marynarki.
"Oh, Diego...Draniu szkoda, że tego nie nagrałeś..."
- Milcz szumowino! Powinieneś być w pokoju - Uuu...Wkurwił się - Powinieneś jeszcze spać!
- Pan tez powinien jeszcze spać!
- Nie mogę spać jak mam przeczucie, że jakaś szumowina kręci się po korytarzu!
- Jeszcze raz nazwie mnie pan szumowiną, to oleję fakt, że jest pan nauczycielem, i dyrektorem tej placówki i panu przypierdole!
- O wypowiedź godna szumowiny! - Przegiął. Nie pozwolę żeby jakiś przylizany blondasek nazywał mnie szumowiną. To poważnie poturbowało moją dumę.
Chwyciłem go za klapy marynarki jedną ręką i podniosłem do góry. Ponoć gdy człowiek czuje się zagrożony, lub jak jest wkurwiony na maksa, wytwarza więcej czegos tam (chyba adrenaliny) i jest w stanie zrobić prawie wszystko. Dodaj do tego Holenderskiego Skręta, a posiądziesz moc....gór przenoszenia (?!)..
Już, już prawie ulizany blondasek dostał ode mnie w nos, gdy usłyszałem krzyk.
- MEXYK NIEEEEEEE - To "Nieee" ciągnęło się od końca korytarza do miejsca w którym stałem. - eee rób tego... - Germnia odetchną z ulgą - beze mnie!
Nie sądziłem, że radość na twarzy Alfreda moze być także moją radością. A jednak.
Niestety. Albo Germaniec się ogarnął, albo sam nie wiem co...w każdym bądź razie wyrwał się z mojego, zdawałoby się, żelaznego uścisku, otrzepał klapy marynarki i warknął z tym swoim akcentem.
- Jones zgłosisz się za godzinę do mojego gabinetu po odpowiednią karę. A teraz rozejść się.
- A...Ale czemu Meksk nie dostał kary? - No, nie ma to jak wsparcie....
- Pan Manzarones Carrillo Quiroz miał prawo być na mnie..zdenerwowany - wow jak delikatnie dobiera słowa....On coś knuje. Ja to wiem! - Natomiast TY nie miałeś ku temu powodów. Chciałeś z własnej woli bez ingerencji emocji pobić nauczyciela, ba, dyrektora tej placówki - mnie. I zostanie to ukarane. - To powiedziawszy oddalił się sztywnym, dumnym krokiem. Odchodząc rzucił mi spojrzenie, które dość jasno mówiło "Ja ci jeszcze znajdę taką karę, że się nie pozbierasz, śmieciu"
- Aha... - mruknął za nim tak zwany "K.R.'' - Tak w ogóle to o co wam poszło?
- W sumie o nic... -zastanowiłem się głęboko. - Parę razy nazwał mnie szumowiną, patrzył na mnie jak na gówno, był podejrzliwy jak psy na granicy i nie podobało mu się to, że oglądałem wschód słońca z Tequillą, co ubodło moją dumę i nieźle mnie wkurwiło..- Wyrzuciłem z siebie na jednym oddechu. Dopiero teraz dotarł do mnie bezsens tej sytuacji... Cóż...Trudno. Żyje się raz.
- Okay...a o co chodziło z tą puszczalską dziwką?
- To ty to słyszałeś?
- No ba, oczywiście, że tak!
- Nic...tak tylko go nazwałem dla jaj....- Zamysliłem się. Kurde...trzeba być fair. Jak ja nie znoszę mojego sumienia, czy jak się to to nazywa... - Słuchaj, jak cos to ci pomogę z tą kar... -Nie dał mi dokończyć hamburgerożerca jeden!
- Zwariowałeś?! Czy ty, Diego, w ogóle widziałes jak on na ciebie popatrzył? To raczej ja, jako Bohater, będę musiał pomóc tobie! - zaśmiał się i nieśmiało spojrzał w kierunku kieszeni gdzie trzymałem Tequillę.
- Masz. - podałem mu mój mały ukochany skarb. - Należy ci się.
- Dzięki. To co...? - usmiechnąl się zawadiacko - toast za nas za wkórwienie germańca?
- Ta...Za wkurwienie. -mruknąłem. Była jedna rzecz która mnie nurtowała od dłuższej chwili. Rzecz która rozjebała mi mój system. Rzecz, która była conajmniej dziwna... - A tak na marginesie, od kiedy my jesteśmy dla siebie ponadprzeciętnie mili, co, Alf?
- Od nigdy stara mendo. A Texas jest mój! - To mówiąc zwiał ze śmiechem i, o zgrozo, moją Tequillą.
Dobrze....Wszystko wróciło do względnej normalności. No, przynajmniej jeśli chodzi o mnie i o Alfreda.
A swoją drogą...ciekawe jaką "Karę" wymyśli mi Germania. Bo, że jakąś wymyśli jest pewne.

-------
Przepraszam za błędy, niedodanie notki w czasie [a o to prosze winić dziadowskie wi-fi] oraz za cały bezsens tej notki. Bezsens wytłumaczę jedynie tym, że wena była, ale po napisaniu pierwszego zdania postanowiła zwiać z Kapitanem Jackiem Sparrowem na Karaiby...
Mam nadzieję, ze ma skromna osoba nie zostanie zlinczowana....
Gomen za rozwalenie kolejki....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz